Kurator Romuald Demidenko opowiada Agacie Plater-Zyberk o pozainstytucjonalnych i alternatywnych praktykach kuratorskich, inspiracjach, a także o wystawie „Small Talk” w Pracowni Portretu w Łodzi i o kulisach jej powstania.

 


Agata Plater-Zyberk: Od czego zaczynasz pracę nad wystawą? Zakładam, że na początku jest pomysł, a potem?

Romuald Demidenko: Linia tematyczna wyłania się na podstawie doboru ludzi, z którymi zamierzam coś zrobić. Na pierwszym miejscu stawiam osoby artystyczne. Swoją rolę widzę w łączeniu ich ze sobą i w zestawianiu ich praktyk. Wcześniej zaczynałem pracę nad wystawą, wychodząc od tematów, ale to najczęściej prowadziło do popadania w banał i reprodukowania skojarzeń. Teraz inspirację czerpię z praktyk artystycznych oraz z osób tworzących, które decydują się opowiedzieć konkretne, czasem osobiste historie.

 

 

Szukasz osób do współpracy czy one znajdują ciebie?

Kiedyś szukałem tylko ja. Teraz zdarza się, że po drugiej stronie pojawia się osoba, która chciałaby ze mną pracować lub jestem komuś polecany. Po raz pierwszy zdarzyło mi się to parę lat temu, gdy byłem na rezydencji w Wilnie. Zuza Golińska szykowała swoją wystawę w Gdańsku i szukała kogoś do współpracy. Od tamtej pory wspieramy się i szczerze rozmawiamy właściwie o wszystkim. Zdarza się też, że wpadam na kogoś przypadkiem. Mówię, że chciałbym coś wspólnie zrobić i okazuje się, że ta osoba też chciała mnie zagadnąć i coś zaproponować. Często realizacja jest możliwa po dłuższym czasie. W rzadkich przypadkach, co jest dość szalone, odbywa się bardzo szybko, ale to inna historia. Największym problemem jest brak czasu i ograniczone budżety. Nie można robić tak szybko i tak dużo, jak by się chciało.

 

 

W pewnym momencie Wojtek Kozłowski zapytał: „Dlaczego nie będziesz po prostu robić wystaw sztuki?”

 

 

Od razu wiedziałeś, że chcesz kuratorować wystawy?

Zakładałem, że będę się raczej zajmował pisaniem o architekturze, choć naturalnie ciągnęło mnie w stronę sztuki. W pewnym momencie, psim swędem, przejęliśmy z koleżankami z historii sztuki we Wrocławiu, Zofią Reznik i Katją Tomczak-Wysocką, instytutową galerię w podziemiu. Zrobiliśmy tam wystawę, do której zaprosiliśmy Basię Bańdę. Basia zgodziła się wziąć udział pod warunkiem zaproszenia dodatkowo Michała Jankowskiego, Jarka Jeschke, Jakuba Olejarczyka, Seweryna Swachy i Rafała Wilka. Po powrocie ze stypendium w Rotterdamie pojechałem na roczny staż w BWA Zielona Góra, gdzie robiłem niewielkie wystawy przed wejściem do dużej sali i interwencje, m.in. Annemarie van den Berg w witrynie jednej z piekarni. Powstała tam instalacja składająca się z setek elementów. W pewnym momencie Wojtek Kozłowski zapytał: „Dlaczego nie będziesz po prostu robić wystaw sztuki?”. Potem posłał mnie na miesięczny staż do MSN-u, gdzie skanowałem listy Aliny Szapocznikow. Chyba wtedy w mojej głowie wykiełkował plan ucieczki do Warszawy. Pojechałem tam na dwa lata. Anda Rottenberg zatrudniła mnie jako swojego asystenta w zespole projektowym dużej wystawy w Gropius Bau w Berlinie. Potem pojechałem na kolejne dwa lata do Zielonej Góry, gdzie planowałem zamieszkać na dłużej, ale nie wytrzymałem i wróciłem do Warszawy. Wreszcie wyjechałem na jakiś czas z Polski.

 

Kamil Wesolowski Koltunica w obiektywie Agnieszki Sejud2. Dzieki uprzejmosci osob artystycznych.

 
Kamil Wesołowski (Kołtunica) w obiektywie Agnieszki Sejud. Dzięki uprzejmości osób artystycznych

 

 

 

I przez kilka lat działałeś całkowicie niezależnie. Jak się w tym odnajdowałeś?

Był to jednocześnie okres mojej freelancerskiej aktywności i intensywnej pracy. Zamieszkałem na prawie trzy lata w Brukseli, skąd dojeżdżałem m.in. na studia kuratorskie w Gandawie. Zdarzało się, że co dwa miesiące otwierałem jakąś wystawę w Polsce i jednocześnie realizowałem wystawy lub wydarzenia w Belgii. Jeździłem na rezydencje i wizyty studyjne. Doceniam doświadczenie poznania z bliska innych scen. Cieszę się, że wciąż utrzymuję kontakt z osobami, które wtedy poznałem. 

 

 

...napisanie tekstu lub zrobienie wywiadu z osobą artystyczną i możliwość opublikowania gotowego materiału, jest alternatywną przestrzenią ekspozycji

 

 

Zacząłeś też prowadzić platformę GUEST ROOMS, której prologiem była wystawa w Amsterdamie otwarta na stacji metra. Jak do tego doszło?

Na początku 2017 roku moja przyjaciółka spoza świata sztuki zapytała czy chciałbym zrobić wystawę w jej wynajmowanym mieszkaniu. To wydarzenie wspominam z dużym rozrzewnieniem i jestem wciąż zaskoczony, że się udało. Do udziału zaprosiliśmy sporą grupę osób artystycznych mieszkających głównie w Holandii i Belgii. Byli to m.in. Hrafnhildur Helgadóttir i Simon Asencio, którzy zaproponowali prace performatywne, Anna Łuczak, która zrobiła porcelanową zastawę, Liga Spunde, która przywiozła ze sobą gipsową rzeźbę w kształcie pudełka w kolorze Tiffany blue, duet Susan Pietzsch i Miho Shimizu, Beata Wilczek, Francisco Camacho, Nicholas Grafia, Annemarie van den Berg, Gregor Różański i Ghislain Amar. Zaproszenie na wystawę oraz stronę www zaprojektował Marcel Kaczmarek. Po zakończeniu projektu stwierdziłem, że świetnie byłoby kontynuować w jakiejś formie to przedsięwzięcie. Po powrocie zrobiłem w moim mieszkaniu wystawę francuskiej artystki Marie-Fleur Lefebvre. Odbyło się kilka spotkań grup czytelniczych. Potem kontynuowałem projekt w formie magazynu online, który miał sieciować inne miejsca i inicjatywy prywatne. Zależało mi, by mieć przestrzeń do działania alternatywną wobec fizycznej. Platforma miała dawać możliwość publikacji tekstów, fotoesejów, dokumentacji performansów i projektów wirtualnych. Dużą porcję materiałów stanowiły wypowiedzi odautorskie, odartystyczne i research artystyczny. Do zespołu dołączyła Magdalena Adameczek i Alex Fisher, z którymi przez pewien czas udało mi się współtworzyć magazyn. GUEST ROOMS nawiązuje do wystaw w mieszkaniach i nieinstytucjonalnych przestrzeniach, m.in. do projektu kuratorowanego w 1986 roku przez Jana Hoeta Chambres d’amis (pol. pokoje gościnne), w ramach którego pokazano blisko sześćdziesiąt różnych prac artystów w kuchniach i sypialniach, w ogrodach, na balkonach i w garażach.

 

Nicholas Grafia i Mikolaj Sobczak kadr z performansu The Hardest Word cialo Kacper Wereski. Fot. HaWa. Dzieki uprzejmosci osob artystycznych


Nicholas Grafia i Mikołaj Sobczak, kadr z performansu “The Hardest Word”, ciało_ Kacper Wereski. Fot. HaWa. Dzięki uprzejmości osób artystycznych 

 

 

...w tym widzę chyba największy sens pracy kuratorskiej - w akcentowaniu tego, co przeoczone

 

 


Nie chodzi jednak tylko o wystawy w przestrzeniach prywatnych i pozainstytucjonalnych warunkach. Dobrze rozumiem, że zależało ci na skupianiu się na konkretnych praktykach artystycznych?

W Chambres d’amis wyeksponowano męskich twórców, nie artystki. Tuż po otwarciu wystaw w innych przestrzeniach prywatnych pojawiły się kontrpropozycje w postaci przedsięwzięć z udziałem innych osób, niewłączonych do projektu Hoeta. Mieszkając w Belgii, dostrzegłem, że kilka dekad temu, podobnie jak w innych krajach w tym okresie, znaczna część projektów była realizowana bez udziału kobiet. Zdałem sobie też sprawę, że niektóre organizacje wciąż nie zauważają problemu w przedstawianiu historii projektów w oparciu o te same nazwiska artystów ze Stanów, Francji i Niemiec, którzy przyjeżdżali na otwarcia swoich wystaw w towarzystwie partnerek-artystek, żyjących niejako w ich cieniu. Mam z tym trudność. Bliska jest mi idea dawania i przywracania reprezentacji oraz głosu wyróżniającym się praktykom artystycznym, a także osobom, które w moim odczuciu zasługują na większą widoczność. Projekt internetowy był sposobem, by urealnić ten plan. Zresztą w tym widzę chyba największy sens pracy kuratorskiej - w akcentowaniu tego, co przeoczone.

 

Galerie Simon Asencio i Adriano Wilfert Jensen Biblioteka asystuje Larisa Crunteanu Plac Wolnosci Lodz w ramach Blask Brzask 2017. Fot. HaWa. Dzieki uprzejmosci osob artystycznych

 
Galerie (Simon Asencio i Adriano Wilfert Jensen), “Biblioteka”, asystuje Larisa Crunțeanu, Plac Wolności, Łódź, w ramach Blask Brzask, 2017. Fot. HaWa. Dzięki uprzejmości osób artystycznych

 

 

 

Ostatnio coraz więcej piszesz. Czym jest dla ciebie praca z tekstem?

Pisanie nie jest obarczone ograniczeniami, które wynikają z pracy nad wystawą. Wydaje mi się istotnym elementem pracy kuratorskiej, alternatywnym wobec działania w przestrzeni. W tym sensie napisanie tekstu lub zrobienie wywiadu z osobą artystyczną i możliwość opublikowania gotowego materiału, jest alternatywną przestrzenią ekspozycji. Ma potencjał wytwarzania nowych znaczeń i połączeń.

 

 

Kilka razy poruszałeś kwestie związane z pracą i projektariatem. W innych przypadkach wystawy dotyczyły cielesności, odczuwania, intymności i podmiotowości. Czy są jakieś tematy, do których lubisz powracać? A może niektóre uważasz za wyczerpane?

Temat pracy wynikał z refleksji nad „samotnością projektu”, która dawniej mi towarzyszyła. Pojawiał się też dzięki działalności w polu sztuki osób szczególnie mi bliskich, gdy pracowałem niezależnie, realizując szereg projektów, czasem w całkowicie prekarnych warunkach. Ten wątek będzie na pewno powracał. Dziś jednak zależy mi, by bardziej skupiać się na konkretnych osobach artystycznych i interesujących je wątkach. W najbliższej przyszłości chciałbym się skoncentrować na uwidocznieniu praktyk artystycznych istotnych z mojego punktu widzenia oraz takich, które z różnych powodów są niedoreprezentowane.

 

 

Small Talk próbuje uchwycić moment, w którym dziś jesteśmy, stany i nastroje, które nam towarzyszą

 

 

Opowiedz o aktualnej wystawie w łódzkiej Pracowni Portretu. To już druga w tym roku organizowana przez ciebie wystawa z udziałem Kuby Stępnia. Co zobaczymy w Łodzi i co zapoczątkowało tę wystawę?

Od lat obserwuję i ogromnie cenię działania Pracowni Portretu. To miejsce było często celem moich podróży do Łodzi. Zrealizowaliśmy wspólnie performatywną wystawę The Hardest Word z udziałem Nicholasa Grafii i Mikołaja Sobczaka oraz duetu Galerie: Simona Asencio i Adriano Wilferta Jensena w asyście Larisy Crunțeanu, przy okazji festiwalu Blask Brzask w 2017 roku. Small Talk to jedna z pięciu wystaw realizowanych z okazji dziesięciolecia PP. Projekt jest bardziej osadzony w lokalnym kontekście dzięki zaproszeniu Kamila Wesołowskiego związanego z Instytutem Ubioru na łódzkiej ASP. Zależało mi na pokazaniu praktyki Kamila w relacji do działań wykraczających poza obszar mody, z których jest znany, jego kolaboracji z osobami artystycznymi i związków z performansem. Byłem poruszony, oglądając jego relacje na Instagramie dotyczące homofobicznego ataku, którego padł ofiarą. Jednocześnie patrzyłem na zdjęcia Agnieszki Sejud, na których pozuje w uszytych przez siebie sukniach, brodząc w stawie miejskiego parku. W tym samym czasie współpracowałem z Kubą Stępniem nad wystawą we Wrocławiu. Była to wyjątkowa okazja do pokazania nowej pracy wideoperformatywnej All the stories I have ever told you were fiction. Szybko zrozumiałem, że chciałbym ją też pokazać w Łodzi. Kuba jest osadzony w polu sztuk wizualnych. Wypowiada się głównie poprzez prace wideo i performans. Współpracuje z innymi, działa też dj-sko. Chciałem zestawić ich prace i sprawdzić jak zadziałają wobec siebie ich podejścia. Na marginesie dodam, że obie osoby połączył program alternatywnej edukacji queerowo-sojuszniczego kolektywu Kem Szkoły. Wydaje mi się, że to można zauważyć na wystawie. Pod pretekstem niezobowiązującego dialogu prac dwójki artystów porusza ona istotne wątki reprezentacji osób nieheteronormatywnych. Ważnymi ich odniesieniami są film i kostium. Wystawa przyjmuje charakter selfie.

 

PRACOWNIAPORTRETU 19

 
Otwarcie wystawy SMALL TALK w Pracowni Portretu, fot. Tomek Ogrodowczyk

 

 

 

W jakim sensie selfie?

W tym sensie, że każdy, kto odwiedzi wystawę, może znaleźć jakąś prawdę lub fikcję na temat siebie. Przejrzeć się w każdej z prezentowanych prac. Mam taką refleksję, że każda wystawa jest odbiciem twórców, osób artystycznych i kuratorskich. Każda wyraża ich aktualny stan i zainteresowania. Small Talk próbuje uchwycić moment, w którym dziś jesteśmy, stany i nastroje, które nam towarzyszą. Jest też odbiciem mojej potrzeby robienia wystaw będących czymś więcej niż tylko instalacją w przestrzeni. Jeśli mogą stać się platformą widoczności niedoreprezentowanych praktyk lub medium, poprzez które można poruszać istotne wątki społeczne, to jest to coś, co mnie najbardziej interesuje.

 

Kamil Wesolowski Koltunica 2023 kadr z wideoperformansu. Dzieki uprzejmosci artystki

 
Kamil Wesołowski, Kołtunica, 2023, kadr z wideoperformansu. Dzięki uprzejmości artystki

 

 

 

W opisie Small Talk można przeczytać, że „prezentowane na wystawie półfikcyjne wcielenia i cosplayowe autonarracje przenoszą widzki i widzów do świata wyobrażeń i kłirowych powidoków”. Mógłbyś rozwinąć tę myśl?

Small Talk porusza wiele wątków. Jednym z powtarzających się motywów w pracach wideoperformatywnych Kamila Wesołowskiego i Kuby Stępnia są wyobrażenia i sny, kluczowy element kłirowych podmiotowości. Zestawiamy obok siebie prace, które wydają się poszukiwać nowego, niekoniecznie werbalnego języka dla opisania potencjału wymykania się systemowi opresji i lęku, który rządzi naszymi ciałami. Dzisiaj, w czasach „końca snu”, podmiotowości spoza normy są postponowane i marginalizowane przez większą część społeczeństwa. Codziennie przecieramy oczy ze zdumienia, słuchając polityków, którzy poprzez swoje wypowiedzi reprodukują przemoc wobec osób nieheteronormatywnych. Ci politycy nie rozumieją, że w ich interesie jest dbanie o całe społeczeństwo, również o tych, którzy jak wszyscy płacą podatki, ale należą do grup społecznych niewpisujących się w żadne normy, o ludzi skazanych na niewidoczność i żyjących w niepewności. Jednocześnie więcej osób artystycznych poprzez swoje prace inspiruje dziś do podważania binarności płci i do rewidowania stereotypów związanych z „innością”. To tematy, które w końcu przebijają się do szerszej świadomości społecznej i mają potencjał wpływu na rzeczywistość.

 

 

         Nie każda wystawa trafi ze swoim przesłaniem czy myślą do wszystkich osób lub społeczności, ale wydaje mi się, że trzeba się z tym pogodzić

 


 

„All the stories I have ever told you were fiction” Kuby Stępnia było główną osią niedawnej wystawy we wrocławskim 66P. Czy zaprezentowanie tego wideo w nowym kontekście, razem z innymi pracami i twórczością Kamila Wesołowskiego, przydaje mu jakieś nowe interpretacje?

Praca ma charakter performansu dokamerowego z udziałem sześciu zaproszonych do współrealizacji osób wywodzących się z dość różnych kontekstów. Istotnym wątkiem w filmie są autofikcje, które odnoszą się do pisarskiej, czy też autonarracyjnej twórczości McKenzie Wark. Teksty tej autorki oddają osobistą perspektywę na temat nieuprzywilejowanych podmiotowości, które wymykając się systemom i opresji, uciekają w rave. Tę niezwykłą pracę Kuby można by nazwać niebinarnym obiektem filmowym, cytując określenie Paula B. Preciado, który tak mówi o swoim Orlando. Trwa ona siedemnaście minut i powinna być zobaczona w całości. We Wrocławiu, gdzie miała swoją premierę, zaaranżowaliśmy całą przestrzeń do jej projekcji. W Pracowni Portretu prezentujemy ją w ciasnym, intymnym korytarzu na końcu wystawy, w miejscu, które kojarzy się bardziej z przestrzenią prywatną niż pomieszczeniem wystawowym. To zmienia odczytanie tego filmu. Jednocześnie tuż za ścianą pokazujemy powstały dosłownie kilka tygodni temu blisko dwudziestominutowy film Kołtunica Kamila Wesołowskiego. Jest to kontynuacja jego cosplayowych interpretacji mitów o nieistniejących boginkach. W tej wzruszającej pracy każda widzka lub widz z pewnością odnajdą coś dla siebie. Mnie się ten film skojarzył z ekspresyjnymi scenami ze Śladu Hanny Włodarczyk, w którym rzeźby Aliny Szapocznikow „zwiedzały” miasto. W filmie Kamila wykonanym kamerą sportową, którą nazywa trzecim okiem, oglądamy z bliska wykreowaną postać. Odczuwając jej emocje i patrząc na nią zarówno jak na podmiot, jak i obiekt, uczestniczymy w wędrówce po ulicach Łodzi i Warszawy.

 

Kuba Stepien All the stories I have ever told you were fiction widok wystawy w 66P Wroclaw2. Fot. Malgorzata Kujda. Dzieki uprzejmosci osoby artystycznej.

 
Kuba Stępień, “All the stories I have ever told you were fiction”, widok wystawy w 66P, Wrocław. Fot. Małgorzata Kujda. Dzięki uprzejmości osoby artystycznej

 

 

 

Czyli idziesz w stronę wystaw nieindywidualnych?

Staram się nie ograniczać, ale z pewnością widzę potencjał w wystawach, które są okazją do zestawienia kilku podejść artystycznych. Dzięki temu prezentowane na wystawie prace się w sobie przeglądają i tworzą wspólnie nowe znaczenia. Tak było w przypadku Zuzanny Janin i Grzegorza Pieniaka oraz Andreei Anghel i Radka Szlagi, z którymi miałem przyjemność w ostatnim czasie pracować.

 

 

Ważna jest dla ciebie inkluzywność nie tylko instytucji, ale i języka. Jak byś się odniósł do stosowania przez niektóre kuratorki i kuratorów języka, który można określić jako hermetyczny, operujący słowami-hasłami i w gruncie rzeczy dla wielu niezrozumiały. Na ile inkluzywność powinna się wiązać z użyciem zrozumiałego języka - nie tylko dla osób z pola sztuki, ale i szerszego grona odbiorców i odbiorczyń?

Zdarza mi się oglądać wystawy, które albo nie mają żadnych opisów albo ich mediacja wydaje się niewystarczająca, ale chyba bym nie uogólniał. Gdy robię wystawy, staram się, żeby tzw. walltexty czy notki do komunikacji w sieci były możliwie dostępne, a jednocześnie przemawiające w linii wypowiedzi prac na ekspozycji i osób, które ją stworzyły. Każda sytuacja jest jednak indywidualna. Jeśli ktoś z zasady nie lubi sztuki współczesnej lub nie jest z nią oswojony, to może twierdzić, że czegoś w niej brakuje lub jest bez sensu. Blockbusterowe wystawy i duże muzea trafiają do szerszej publiczności — i bardzo dobrze, bo na tego rodzaju sztukę też jest zapotrzebowanie — ale czy udaje im się pokazywać rzeczy odkrywcze? Nie każda wystawa trafi ze swoim przesłaniem czy myślą do wszystkich osób lub społeczności, ale wydaje mi się, że trzeba się z tym pogodzić. Czy wymagamy tego od literatury, teatru i muzyki?

 

 

__________

 


Romuald Demidenko — absolwent studiów kuratorskich w KASK School of Arts w Gandawie i historii sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim. Współtwórca wystaw i programów publicznych m.in. pierwszej edycji Biennale Zielona Góra i Otwarte Triennale w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku (wespół z Aurelią Nowak i Tomkiem Pawłowskim). Autor tekstów o sztuce i rozmów z osobami artystycznymi. Obecnie związany z Fundacją Dzielna na warszawskim Muranowie i Wydziałem Wzornictwa ASP w Warszawie. Wcześniej współpracował z centrum rezydencyjnym Rupert w Wilnie, Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego — Oddziałem MNW, CSW Zamkiem Ujazdowskim oraz BWA Zielona Góra.
 

__________

 

Agata Plater-Zyberk — absolwentka Wydziału Zarządzania Kulturą Wizualną Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (obecnie Wydział Badań Artystycznych i Studiów Kuratorskich). Zajmuje się projektami i badaniami z zakresu historii sztuki, sztuki współczesnej, rynku sztuki i kultury wizualnej. Współpracowała m.in. z Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego „Królikarnia” — Oddziałem MNW, galerią lokal_30 i Fundacją Arton, galerią Piktogram, Stowarzyszeniem Otwarte Mieszkania i Fundacją Sztuki Polskiej ING.

 

__________

 

zdjęcie główne: Romuald Demidenko, fot. Oleg Marusic

 

Patronite